Lifestyle,  motywacja

Żądamy cofnięcia zakazu wstępu do lasu

Uderz w stół a nożyce się odezwą. Uderzyłam. Bo trochę mnie poniosło i nawet nieco mi się ulało, gdy kolejna osoba wkleiła na swojego walla petycję „Żądamy cofnięcia zakazu wstępu do lasu”.

Serio? Czy to jest teraz największy nasz problem? Teraz, gdy firmy się zamykają, ludzie tracą pracę. A jednocześnie kasjerki w Lidlu pracują nawet w nocy, byśmy bezpiecznie mogli robić zakupy. Lekarze, pielęgniarki, ratownicy medyczni,  przepracowani, niedospani, niedożywieni, pracują bez środków ochronnych i brakuje dla nich testów. W takim kontekście lament, że nie możemy wejść do lasu, wydał mi się absurdalnie nie na miejscu.

Nie jestem zwolennikiem obecnego rządu. Nie jestem zachwycona jego decyzjami. A szczególnie ta o zakazie wstępu do lasu mocno mnie uwiera. Uwielbiam las, góry i potrzebuję aktywności fizycznej i kontaktu z naturą, tak samo jak snu i jedzenia. I nie jestem szczęśliwa, siedząc zamknięta w wynajętym na spółę, małym mieszkaniu na Pradze. Jestem wuefistką, instruktorem Slow Joggingu, biegaczką, maratonką, ultramaratonką. Zwykle biegałam 5 razy w tygodniu, robiąc w sezonie biegowym do 100 km w tygodniu. Wiem doskonale, że las i bieganie w lesie to niezbędny element zdrowego stylu życia.

Ale tak samo wiem, ze te parę tygodni bez biegania po lesie nie zrujnuje mi formy, zdrowia czy odporności. Wam, aktywnym, zdrowo odżywiającym się i wysportowanym też nic nie będzie, jeśli na chwilę się powstrzymacie. A kanapowcy nagle nie powstaną z kanap i nie zbudują formy czy odporności w dwa tygodnie. To tak nie działa.

80% z nas przejdzie infekcję bezobjawowo. A na pewno ci wybiegani, wysportowani, zdrowo odżywieni. Jestem w dobrej kondycji rzadko choruję i jeśli się zarażę, prawdopodobnie też przejdę bezobjawowo. Być może jestem w tej chwili zarażona. I mogę zarazić innych innych. I nie chciałabym, żeby to była moja sąsiadka w podeszłym wieku. Dlatego siedzę w domu.

Nie obchodzi mnie czy myśliwi mają wstęp do lasu. Równie dobrze możemy mieć pretensję, że policja ma prawo spacerować po Bulwarach. Argumentacja, że w lesie jest bezpieczniej niż w kościele, a przepis bezprawnym ograniczaniem wolności jest jak foch przedszkolaka. Naprawdę chcemy stanu wyjątkowego? Dopiero wtedy karnie zostaniemy w domu? Nie wystarczy nam do tego po prostu zdrowy rozsądek i poczucie odpowiedzialności?

Szczerze mi przykro, moi drodzy znajomi biegacze z Podkarpacia, Beskidu czy Podhala, że zabroniono wam wejścia do pustego lasu. Być może, nie mieszkając w środku dużego miasta, inaczej widziałabym tę sytuację i być może, nawet podpisałabym petycję. Ale trzy tygodnie temu, w ciepłą i słoneczną niedzielę, widziałam dzikie tłumy w Puszczy Kampinoskiej. Tłumy jakich nigdy wcześniej tam nie spotkałam, a jestem regularnym bywalcem Kampinosu.

Być może to zarządzenie nie jest najlepszym rozwiązaniem. Być może jest bublem prawnym. Ale dzisiaj, w tę słoneczną niedzielę, powstrzyma tysiące Warszawiaków przed wyjściem na Bulwary, nad Wisłę, do Lasu Kabackiego, do Puszczy Kampinoskiej. I Krakowian do Lasku Wolskiego. I Wrocławian do Parku Szczytnickiego. Mieszkańców Trójmiasta na plaże… Znieśmy to cierpliwie, z pokorą i nie płaczmy, że ktoś nam zabrał ulubioną zabawkę. Bo to bieganie po lesie w tej chwili do tego się sprowadza.

A zamiast pytania: czy mogę biegać po lesie? zastanówmy się tak szczerze: czy muszę?

Biegaczka, maratonka, ultramaratonka oraz instruktor slow joggingu. Z wykształcenia nauczyciel wuefu, ale zawodowo zajmuję się marketingiem, a w wolnym czasie prowadzę zajęcia slow joggingu, biegam i od czasu do czasu startuję w biegach górskich.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *